piątek, 13 czerwca 2014

"Łowca czarownic"- trochę "Złotego kompasu", trochę Gaimana i klimatów Salem

Piętnastoletni Jake Harker jest fanem horrorów. Jest na pozór zwykłym chłopakiem, który namiętnie kolekcjonuje komiksy. Jednak nigdy nie przypuszczał, że wiedza ta będzie mu potrzebna w życiu.
Pewnego dnia na jego drodze staje Pan Quilp, wraz ze swoim stworem Panem Pinchem. W bestialski sposób tortrują i zabijają matkę Jake`a,
Tak rozpoczyna się książka Williama Husseya "Łowca czarownic- Świt demonów"
Książka wydana przez Wydawnictwo Jaguar.




Znając wcześniejsze publikacje Jaguara, możemy się spodziewać po "Łowcy czarownic" horroru

skierowanego dla najmłodszych fanów tego gatunku.

I tak jest w zupełności.

Naprzeciw siebie stają siły dobra i zła.
Siły dobra reprezentowane przez mieszkańców Hobarrons Hollow czy Starszych Hobbarona nie jest do końca tak jednoznacznie czyste i szlachetne.
Inna sytuacja jest ze strony Sabatu Crowdena. Jest to zło w czystej postaci, bezlitosne, krwawe, którego jedynym celem jest doprowadzenie do Świtu demonów, czyli powstania zła przeciwko ludziom i zniszczenia ich. Tym bardziej, że nie jest to pierwsza próba. Wcześniejsza, blisko trzysta lat wcześniej zakończyła się niepowodzeniem.

Czytając książkę miałem często wrażenie, że pewne motywy jakby autor zapożyczył od kogoś innego.
I faktycznie. Matka Inglethorpe, Pan Quilp czy Crowden, mają swoje "zwierzątka-demony"
Najstraszniejsza wydaje się być latająca szafka Crowdena, w której zamyka niepokornych. W szafce, zaś znajdują się najgorsze koszmary, które żywią się psychiką uwięzionego.
Jak nic na myśl przychodzi "Złoty kompas", gdzie wszyscy bohaterowie posiadali swoje Dajmony pod postaciami zwierząt.

Jednak nie jest to wadą opowieści, a wręcz nadaje jej taki Gaimanowy klimat.

Ciekawym, może nawet nowatorskim spojrzeniem jest historia czarownic w XVII w. Do której książka nawiązuje cały czas. A w szczególności postać generała łowców czarownic- Matthewa Hopkinsa, jakby nie patrzeć historyczna.
Jednak jego historyczne poczynania pomimo, że krwawe i szaleńcze, nabierają nowego wymiaru, gdy okazuje się, że spowodowane były walką z czarownicami, służkami Sabatu Crowdena. Czyli mamy do czynienia ze złem, w walce z większym złem, gdzie ofiarami często bywały niewinne kobiety.

Fabuła prowadzona jest językiem lekkim, autor unika budowania tła psychologicznego i zagłębiania się w psychikę bohaterów. Co jest chyba zrozumiale, jeżeli założymy że to literatura młodzieżowa. Jednak nie stroni od mocnych, typowych dla horroru opisów. Choćby zabicie matki Jake`a.

"Palec mężczyzny wykonał gest podrzynana gardła.
W tej samej chwili głowa Claire Harker spadła z jej barków..
Pan Quilp pstryknął palcami i bezgłowy korpus runął w dół.
Unosił się przez chwilę na powierzchni wirując wśród wzburzonych fal."


Książka ma ponad trzysta sześciesiąt stron i czyta się ją dobrze. Akcja prowadzona jest jednowątkowo, sprawnie i toczy się wokół głównego bohatera. Moją ulubioną postacią jest Pan Quilp z Panem Pinchem. Wypisz wymaluj "Nigdziebądż" Gaimana.

Jedyną przesadą jest reklamowanie książki, jako brytyjskiej odpowiedzi na Stephena Kinga. Szczerze mówiąc, za Chiny bym na to nie wpadł :)

Ogólnie polecam, dla miłośników lekkich horrorów, jako przerywnik między Mastertonem a Kingiem :)


Na rynku dostepny jest także drugi tom "Łowca czarownic. Szubienica zmierzchu"


William Hussey
"Łowca czarownic. Świt demonów"
jaguar 2011




 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz