wtorek, 23 września 2014

Graham Masterton "Sekta" - opinia.

Chyba nie muszę wam mówić kim jest Graham Masterton. Musielibyście się urodzić wczoraj i nigdy nie słyszeć słowa horror. Ten jakże utalentowany autor książek grozy, thrillerów, poradników seksuologicznych i sam diabeł wie jeszcze czego to osoba, którą darzę niemałą sympatią i szacunkiem. Masti, bo tak pieszczotliwie zwykłam o nim mówić jest nie do zdarcia i od lat, nieprzerwanie wypuszcza na rynek swe nowe dzieła.
Wznowiona dzięki wydawnictwu Replika książka „Sekta” (która wcześniej pojawiła się pod nazwą „Święty terror”) to kolejny po „Krzywej Sweetmana”, „Geniuszu” czy też „Głodzie” thriller tego autora. Jak tym razem udał się romans Grahama z tym gatunkiem?
Sprawdźmy.



Conor O’Neill jest ochroniarzem, który wiedzie spokojne życie z piękną dziewczyną u boku. Jego sielanka zostaje jednak zaburzona, kiedy przypadkiem zmuszony jest wziąć udział w dwóch napadach, w których skradzione zostają depozyty warte dziesiątki milionów dolarów. Nieszczęśliwy zbieg wydarzeń sprawia, że O’Neill staje się głównym podejrzanym. Nagonka nowojorskiej policji zmusza bohatera do szaleńczej ucieczki i walki o własne życie. Prowadząc prywatne śledztwo Conor natrafia na szeroko zakrojony spisek. Trop prowadzi do terrorysty,  przywódcy sekty o nazwie Światowy Ruch Posłannictwa, który uważa się za nowego Mesjasza ze świętą misją mającą na celu ujednolicenie religii na całym świecie.
(opis wydawcy)


To, co wybija się na pierwszy plan to wartka akcja i niezmiernie szybkie tempo książki. Masterton swych fanów przyzwyczaił do takiego stylu i trochę dziwi fakt, że w przypadku „Sekty” jest jakby trochę za dynamicznie. Akcja goni akcję i czytelnik nie ma chwili wytchnienia. Oczywiście może to tylko moje chore „widzimisię” i każdemu innemu nie będzie to przeszkadzało. Sami musicie się o tym przekonać. Chociaż wszystkie z postaci są dobrze nakreślone, niektóre z nich są nieciekawe i płaskie. Ich losy nie wzbudzają niestety większych emocji i mogłoby ich równie dobrze nie być. Na szczęście główny bohater, Conor, wraz z hipnotyzującą postacią Hetti ratują sytuację i sprawiają, że książkę czyta się z zaciekawieniem.
Bardzo pozytywnie wypadły sceny śmierci, które były krwawe, ale i pomysłowe. Świetnym posunięciem było użycie pojęcia hipnozy, z której skrzętnie korzystały niektóre z postaci. Nie było tutaj mowy o żadnych seansach hipnotycznych ale o transie, który służył zarówno tym po dobrej jak i złej stronie barykady.  Z łatwością zainteresuje to każdego czytelnika który, sam będzie chciał posiadać taką moc i sprawować tak ogromną władzę nad ludzkim umysłem. Któż bowiem nie chciałby aby, za pomocą kilku słów uzyskać każdą możliwą informację od każdej napotkanej na naszej drodze osoby. Brzmi ciekawie? A jakże!

Dzięki Grahamowi po raz kolejny odrobimy lekcję historii i dowiemy się więcej na temat  hiszpańskiej grypy. Przyznam się bez bicia, że owo pojęcie było mi bardzo pobieżnie znane ale dzięki „Sekcie” temat ten nie jest mi już tak bardzo obcy jak przed lekturą a ponadto nabrałam ochoty na więcej. Masterton zatem bawi i uczy. Czego chcieć więcej? Sam pomysł na postać nawiedzonego, samozwańczego guru, który ma niezwykle niecny plan i robi wszystko, aby go zrealizować był jednym z lepszych pomysłów Grahama. Pytanie, jak daleko posunie się człowiek aby osiągnąć swój cel jest jak najbardziej słuszne i uzasadnione. Niestety odpowiedź na nie do przyjemnych nie należy.

W „Sekcie” pojawia się również motyw miłości, która rani i boli. Walka o nią jest zawzięta i pełna pasji, jednakże smutna i skazana na porażkę. Może jednak nie wszystko stracone i da się jeszcze zwyciężyć?

Na osobny akapit a nawet na osobną recenzję zasługuje szata graficzna książki która jest, jak w przypadku każdego horroru z Repliki, dopracowana do granic możliwości i stanowi, jakkolwiek dziwnie może to zabrzmieć, niemal orgazm dla oczu. Tak powinna być wydawana każda powieść grozy! I te klimatyczne okładki. Po prostu lepiej być nie mogło.

Chociaż „Sekta” nie jest najlepszą powieścią Grahama Mastertona stanowi ona dowód na to, że autor radzi sobie równie dobrze z thrillerem co z krwawym horrorem. Warto poświęcić powieści swój czas i poznać mniej znane oblicze Mastertona- bez demonów, Indian i wszelkiej maści obrzydliwości. Tutaj człowiek stanowi największe zagrożenie i trudno będzie owego wroga unicestwić. Spróbujmy jednak się z potworem oswoić i poznać go jak najlepiej umiemy. Lektura „Sekty” nam pomoże i zapewni dobrą, wciągającą historię na nadchodzące zimne wieczory.
Polecam!

Paulina.

1 komentarz:

  1. Jestem wielką fanką Grahama Mastertona, przeczytałam wiele jego książek,i mam wśród nich swoich faworytów. Jendym z nich jest Sekta. Prawdą jest że nie jest to krwawy horror w stylu Rytuału,Tengu czy choćby Czerwonego hotelu(mój kolejny faworyt, jak dotąd najlepsza książka którą przeczytałam,polecam). Zgadzam się z powyższą opinią,książka Sekta uczy,bawi, i momentami przeraża,jednak bez totalnego rozlewu krwi. Ogółem świetna ksiązka,warto przeczytać.

    OdpowiedzUsuń