czwartek, 19 marca 2015

Kroniki Wardstone w nowej odsłonie. Recenzja "Zamsty czarownicy" i "Klątwa przeszłości"

Seria popularnych powieści kierowanych głównie do młodszego czytelnika - Kroniki Wardstone – ma na świecie rzesze fanów. Opierając się na tym potencjale powstał film na kanwie opowieści, a  Wydawnictwo Jaguar zdecydowało się odświeżyć polskie wydanie.
Jeżeli komuś umknął cykl: kolejne części odsłaniają karty historii Thomasa Warda, który będąc siódmym synem siódmego syna, sposobi się do fachu Stracharza. W zamyśle Josepha Delaneya jest to mocno specyficzny zawód, sprowadzający się do obrony ludzi przed upiorami. Innymi słowy dark fantasy dla młodzieży, napisane lekkim językiem pozbawionym wygibasów stylistycznych.

Pod względem wizualnym odświeżone „Zemsta czarownicy” oraz „Klątwa przeszłości” prezentują się niezgorzej. Stylistyką wpisują się w przyjętą konwencję znaną z najróżniejszych wydawnictw powieści fantasy. Komiksowa kreska, lekko przerysowane postacie oraz obietnica mrocznych tajemnic. Ot, wydawniczy standard, ale solidnie zrobiony, jak na możliwości miękkiej okładki. Wydawnictwo Jaguar zdążyło już przyzwyczaić do jakości projektów graficznych swoich publikacji.

Kroniki Wardstone są formalnie skierowane do młodzieży, ale i starszy czytelnik powinien bez trudu odnaleźć się w świecie opisanym przez Delaneya. Autor zostawia tylko kilka wskazówek co do realiów, umieszczając akcję w bliżej nieopisanym Hrabstwie w nieokreślonej epoce sprzed czasów prądu w gniazdkach. Ta nieoznaczoność działa na rzecz uniwersalności powieści, pozwalając bez trudu i na miarę potrzeb uzupełnić samodzielnie brakujące elementy tła oraz skupić się na fabule. Oba tomy to luźno połączone ze sobą zamknięte historie walki nielicznych dobrych z potężnym Złym. Opowieści są poprowadzone na tyle sprawnie, że kolejne strony przemykają praktycznie niezauważone.
Warsztat Delaneya jest w pełni zadowalający, a wykreowani bohaterowie nie sprawiają ważenia płaskich opisów snujących się od okładki do okładki wygłaszając przy okazji swoje kwestie. Choć można mieć wrażenie pewnej pretensjonalności niektórych dialogów. Naturalnie zdążające się uproszczenia mogą nużyć, ale nie stanowią wielkiej przeszkody w lekturze.  W tle pobrzmiewają przyjemnie odległe nawiązania do klasyki fantasy oraz horroru i to one właśnie stanowią o sile serii. W dobrze dobranych proporcjach autor miesza baśniowość z grozą, serwując finalnie czytelnikom przyjemną opowieść z dreszczykiem.
Z racji tematyki autor sięga po wątki kojarzące się jednoznacznie z horrorem. Są to najbardziej udane elementy. Zabawa konwencjami oraz swobodne przeplatanie elementów ludowych wierzeń, horrorowych klisz oraz fantasy stanowią główną oś napędową fabuły. W gruncie rzeczy proste historie aż skrzą się od drobiazgów zachęcających do odwrócenia strony i sprawdzenia co jeszcze wykorzystał autor. Czarownice żywiące się krwią, nekromancja, niespokojne duchy pokutujące z brutalne zbrodnie, demony oraz widma. Te wszystkie elementy podane są w przyjemnej otoczce realizmu magicznego, nadającego całym wydarzeniom nieco sennego, mistycznego posmaku.

Podsumowując zarówno „Zemsta czarownic”, jak i „Klątwa przeszłości” to udane książki czerpiące pełnymi garściami z klasyki fantastyki. Nie ma tu zaskoczeń: każdy element opowieści, choć doskonale znany, zazębia się za sobą, a dzięki sprawnej narracji szybko dotrzemy do finału. Proza Josepha Delaneya nie jest wolna od wad, ale gwarantuje kilka godzin przyjemnej i niezobowiązującej zabawy. Nie jest to na pewno seria dla wszystkich, niemniej warto się zapoznać zwłaszcza z pierwszym tomem traktującym o czarownicach. Jeżeli ktoś chce sprawdzić jak by mogły wyglądać przygody Geralta z Rivii, gdyby miast dwóch mieczy miał drewniany kostur i domek pod lasem polecam sięgnąć po Kroniki Wardstone.

Christi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz