wtorek, 15 września 2015

HARDBOILED – twardziele pełną gębą. Recenzja przedpremierowa.


HARDBOILED         
Anglojęzyczny termin, będący tytułem omawianego zbioru nowel, określa konwencję literacką, jeden z podgatunków kryminału. Znakiem rozpoznawczym jest swoisty typ głównego bohatera – twardziela (zwykle detektywa, choć niekoniecznie), dla którego znieczulica i cyniczny humor są główną bronią przeciw bezwzględnemu światu, w jakim przyszło mu żyć.  Rzeczywistość przedstawiona w opowieściach tej konwencji jest bowiem mroczna i okrutna; tutaj nikt się z nikim nie patyczkuje, jakiekolwiek przejawy słabości grożą utratą prestiżu i zepchnięciem na margines społeczny, a ludzie żyją w myśl zasady, że cel uświęca środki – bezkompromisowa przemoc i skrajny brak empatii stają się metodą na przetrwanie w niegościnnym uniwersum hardboiled. Areną zdarzeń jest gęsta od tytoniowego dymu, wręcz duszna, miejska przestrzeń, wypełniona gangsterami, prostytutkami i różnorakimi typami spod ciemnej gwiazdy, z którymi – uwierzcie – nie chcielibyście mieć do czynienia w "realnym" życiu.
            Przedstawiona pokrótce stylistyka gatunkowa stała się inspiracją dla czterech pisarzy, których historie stanowią omawiany zbiór. Antologia jest ukłonem w stronę surowych, oldschoolowych kryminałów, ale nie tylko – autorzy postanowili bowiem nie tyle poprzestać na oczywistych inspiracjach, co tchnąć w utrzymane w hardboildowej konwencji historie powiew świeżości. W taki sposób powstały cztery niezwykle smakowite, literackie kąski, będące dość odważną, intrygującą i oryginalną symbiozą tradycyjnego cynicznego noir z horrorem, fantastyką, opowieścią oniryczną, a nawet cyberpunkiem. Utwory wymykają się zatem twardo rozumianej przynależności do określonego gatunku (są raczej zabawą; świadomym i przemyślanym przekraczaniem pewnych ram literackich), a jednocześnie w pełni oddają jego ducha, przypominając czytelnikowi złote czasy tej jakże fascynującej, i może nieco dzisiaj zapomnianej, formy literackiej wypowiedzi.
            Antologię otwiera wstęp Mariusza Czubaja, niekwestionowanego króla współczesnego kryminału, dla którego stara, mroczno-cyniczna szkoła pisania zdaje się być znakiem rozpoznawczym – cechą wyróżniająca autora na rodzimym rynku.
Przejdźmy jednak do dania głównego.

Na pierwszy rzut dostajemy tekst Juliusza Wojciechowicza – pisarza, który jest równocześnie pomysłodawcą całej inicjatywy. W noweli pod tytułem "Lana" autor zabiera nas do czyśćcowego miasta, gdzie nie obowiązują żadne prawa poza jednym – przetrwać! W Ghost City rozdają jednak karty tylko prawdziwi twardziele... Pozostali staną się niewolnikami albo zostaną zmuszeni do prostytucji lub uprawiania żebraczego procederu obok rynsztoków, gdzie pławią się wzdęte truchła tych nieszczęśników, dla których wielkomiejskie życie okazało się szczególnie brutalne.
            W takiej bezwzględnej scenerii przyszło żyć Texowi. Z początku, może nieco zagubiony, szybko przystosował się do wymogów Ghost City i w momencie, kiedy poznajemy go na kartach opowieści, czuje się już w tym niebezpiecznym środowisku jak ryba w wodzie. Tex jest samotnym wilkiem, wolnym strzelcem, cieniem przeczesującym okryte ponurą reputacją uliczki w poszukiwaniu odpowiedzi zdolnych uciszyć wreszcie echa tragedii, która uczyniła Texa tym, kim jest obecnie – pozbawionym skrupułów mścicielem. Dokąd doprowadzą bohatera poszukiwania? Jedno jest pewne, Wojciechowicz nie poskąpi niespodziewanych zwrotów akcji, a narracja omawianej historii porazi czytelnika plastycznym, a jednocześnie w pewien sposób surowym językiem; nie zabraknie w niej zarówno komiksowego przerysowania czy pulpowej maniery, jak i pełnowartościowej literatury wysokich lotów.
            "Śpij, kochanie, śpij" Roberta Ziębińskiego przenosi nas z kolei w realia współczesnej, nieco futurystycznej Warszawy. W szybkich, dynamicznych scenach autor zręcznie odmalowuje historię prywatnego detektywa, który doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że telefon o trzeciej nad ranem nigdy nie wróży nic dobrego... I tak jest w przypadku, gdy pojawia się kolejna klientka. Prosi ona bowiem o pomoc przy głośnej na całą stolicę sprawie, w której z pozoru wszystko jest jasne, a skazana na śmierć siostrzenica kobiety zdaje się być bezsprzecznie winna postawionym zarzutom. Czy podstarzały, lecz ciągle potrafiący korzystać z uroków życia detektyw, bezsprzecznie kojarzący się ze słynnym z kart cyklu powieściowego Michaela Connelly'ego, Hieronimem Boschem, zdoła rzucić na zagadkę nowe światło? Co tak naprawdę kryje się za historią "Modliszki", normalnej z pozoru dziewczyny, która rzekomo zamordowała pięciu swoich partnerów podczas snu? W oparach tytoniowego dymu, w rytm łóżkowych igraszek, do taktu nostalgicznego bluesa niestrudzony detektyw, prowadzony klasycznie błyskotliwym piórem autora, zwiedzi najciemniejsze wielkomiejskie zaułki, by wyjaśnić zagadkę.
            W opowieści zatytułowanej "Ambisentencja" Marek Zychla łączy tradycyjne, sięgające samych korzeni, elementy konwencji hardboiled z pierwszorzędną, ambitną i oryginalną fantastyką, podszytą niepokojącymi, onirycznymi elementami oraz grozą opartą o idee bezosobowego zła i wiecznego cierpienia w klimacie zbliżonym do piekielnych katuszy przedstawianych przez Clive’a Barkera. Trzeba przyznać, że tekst jest mocno eksperymentalny nie tylko na poziomie fabularnym, ale już w samej warstwie narracyjnej – to rzetelna literacka robota wzorowana na pionierach gatunku, sięgająca wczesnych lat dwudziestych XX wieku, pozbawiona efekciarstwa i pulpowych ozdobników, skupiająca się przede wszystkim na  surowości przekazu.
Spisaną przez Marka historię poznajemy z perspektywy dwójki głównych bohaterów – nieznającej lęku, brutalnej w swych poczynaniach heroiny oraz nieco zagubionego chłopca. Pewnie nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie bardzo istotny fakt – Locha i Młody dzielą pewną koszmarnie zaskakującą tajemnicę...
            Scenerią opisywanych przez Zychlę zdarzeń są blokowiska, czyli element dość charakterystyczny dla tego pisarza, ale pomyli się grubo ten, kto uzna, że chodzi tu o zwykłe osiedla. W świecie przedstawionym przez autora wprost roi się od niesamowitości, a kreatywności przy wymyślaniu nadprzyrodzonych elementów mógłby pozazdrościć Markowi niejeden z bardziej uznanych autorów nurtu fantastyki. Tym, co zrobiło na mnie szczególnie duże wrażenie, jest wspominane już bezosobowe zło, które w "Ambisentencji" przewija się bez ustanku, tak dosłownie, jak i między wierszami, przyprawiając o podskórny niepokój. Niespodziewane zakończenie historii spływa zaś na czytelnika niczym mroczne objawienie...
            Zbiór zamyka "Chińska podróbka" Kornela Mikołajczyka. Autor zabiera nas w podróż do XXII wieku, gdzie poznajemy bliżej Valtera Fingo, detektywa od spraw niemożliwych. Postać głównego bohatera jest wykreowana  na tyle satysfakcjonująco, że nie sposób go nie polubić. Fingo jest typem nieco ekscentrycznym, dotkliwie punktującym otaczającą rzeczywistość  ciętymi ripostami, a przy tym obdarzonym ostrym jak brzytwa, analitycznym umysłem, który stanowi  główny oręż w obliczu skomplikowanych zagadek kryminalnych. Detektyw współpracuje na co dzień z niezwykłą ekipą – Luka Morgan to HoloBody; hologram o zdumiewającej urodzie, a Kłaczek to "kotołak" obdarzony ludzką świadomością na skutek nieszczęśliwej teleportacji. W moim odczuciu to właśnie charakterni i wzbudzający sympatię bohaterowie oraz Chandlerowskie zagrywki narracyjne są najmocniejszym punktem noweli Mikołajczyka, ale nie sposób nie wspomnieć również o wykreowanym z rozmachem cyberpunkowym uniwersum oraz wciągającej zagadce kryminalnej, która stanowi oś fabularną omawianej historii. „Futuro-noir” w czystej formie.
            Oprócz świetnej zawartości merytorycznej recenzowana książka cieszy również oko piękną oprawą. Wydawnictwo GMORK przyzwyczaiło czytelnika do książek o nieprzeciętnej urodzie, a antologia "Hardboiled" jest kolejną pozycją wydaną w sposób, obok którego nie sposób przejść obojętnie. Okładkę stworzył Darek Kocurek – grafik znany między innymi z polskich wydań prozy Stephena Kinga czy Jeffery'ego Deavera, a strony komiksowe, jakie możemy znaleźć wewnątrz omawianego tomu, są dziełem Macieja Kamudy.
            Zachęcam do  zapoznania się z książką "Hardboiled", zwłaszcza że trwają prace nad jej translacją dla potrzeb rynku anglojęzycznego, a rodzima ekspansja na arenę międzynarodową zawsze budzi wiele emocji. Pozycja ta niewątpliwie zdmuchuje metaforyczny kurz z grzbietu oldschoolowej konwencji literackiej i nawiązując do stylistyki hardboiled w mniej lub bardziej oczywisty sposób, swata twarde, kryminalne inspiracje z innymi, często nieoczekiwanymi motywami. Przede wszystkim jednak po prostu cieszy – przemyślanymi i charakternymi bohaterami, zagmatwaną, lecz sensowną fabułą nowel, niecodziennymi i smacznymi połączeniami wątków teoretycznie bardzo różnych oraz  inteligentnym humorem.
Na końcu, choć na pewno nie szarym, należy wspomnieć o wsparciu, jakie tej antologii udzielili Jakub Ćwiek i Graham Masterton. Takich polecanek nie warto ignorować, więc dołączam do tego zacnego grona i również gorąco rekomenduję

Jarek Turowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz