wtorek, 8 grudnia 2015

Graham Masterton - Szkarłatna wdowa.

Graham Masterton chyba już zdążył przyzwyczaić swoich czytelników do różnorodności fabuł, stylów i niejednostajnego dawkowania atmosfery grozy w wykreowanych przez siebie opowieściach. Dlatego też z tym większym zaciekawieniem sięga się po każdą nową powieść „Mastiego”. Jednym z ostatnich tytułów, wydanych w Polsce nakładem Albatrosa, jest „Szkarłatna wdowa”. To historia, która może nieszczególnie usatysfakcjonuje fanów horrorów i ostrzejszego pióra, ale na pewno ucieszy tych, którzy szukają na długie, zimowe wieczory czegoś niebanalnego oraz wszystkich, którzy od lat zakochani są w Mastertonie.
Bohaterką „Szkarłatnej wdowy” jest córka wziętego londyńskiego aptekarza Beatrice. Kobieta od najmłodszych lat wtajemniczana była przez ojca w świat nieodgadnionych dla zwykłego śmiertelnika, uśmierzających ból i leczących przeróżne przypadłości, mikstur. Beatrice jako mała dziewczynka przyglądała się nie tylko aptekarskiej pracy swojego ojca, ale również jego, jak mogłoby się wydawać, nieco dziwacznym eksperymentom z pogranicza życia i śmierci. Była także świadkiem powolnego umierania swojej matki. Mimo że ojciec znał przeróżne receptury i farmaceutyczne sztuczki, nie zdołał uratować swojej ukochanej żony.

Jakby jednej tragedii było mało, szybko okazało się, że dziewczynie, oprócz matki, los odebrał również ojca. Jako młoda sierota trafia pod dach swojej ciotki. Pewnego rodzaju oswobodzeniem z tej sytuacji okazuje się zawarcie małżeństwa i wyjazd do Ameryki. Ale tu też, jak błyskawicznie pokaże czas, Beatrice nie zazna spokoju. Wszystko przez tajemnicze zdarzenia: pomór zwierząt, choroby i zgony dzieci oraz dorosłych, a także odnajdywane raz po raz ślady działalności… szatana. Do tego – do osady, w której zamieszkała wraz ze swoją nową rodziną Beatrice, trafia tajemniczy mężczyzna, który jak się niedługo potem okaże, będzie miał ogromny wpływ na resztę życia kobiety.

Historia „Szkarłatnej wdowy” na pewno przypadnie do gustu wszystkim czytelnikom, uwielbiającym klimat XVIII-wiecznej Anglii i opowieści o pierwszych osadnikach Ameryki. Wilgoć, mrok, mgła, londyński półświatek, a do tego dziwaczne eksperymenty na ciałach dopiero co pochowanych zmarłych… Dodajmy jeszcze zimne i surowe opisy życia w mieście, którego atmosfera niemal od razu wywołuje napięcie oraz grozę. Jeśli do tego dołożymy niewytłumaczalne dla ludzkiego umysłu wypadki, o które najłatwiej oskarżyć mieszkające w nieprzyjaznym dla człowieka sąsiedztwie „czarownice”, tajemniczą rolę wspomnianego, obcego przybysza - szybko się okaże, że nowa powieść Mastertona niejednemu czytelnikowi niemal „bez odrywania” skradnie kilka długich wieczorów.
Oczywiście, można próbować zarzucać tej powieści przeciętność, brak tzw. mocnych momentów, zaskakujących zwrotów akcji czy ociekających krwią scen. Jednak wbrew niektórym opiniom, będę się upierać przy stwierdzeniu, że książką warta jest uwagi. Jak to zwykle bywa w przypadku Mastertona, jest doprecyzowana w każdym calu. Nic nie dzieje się tutaj przypadkiem. Nie ma dłużyzn, zbędnych dialogów, opisów, retardacji… Dominuje akcja. I to jest największy plus tej powieści. Dodatkowo zadziwia niesamowita umiejętność niemalże plastycznego przedstawienia (między wersami) XVIII-wiecznego, londyńskiego i amerykańskiego życia. Do tego dochodzą opisy początków współczesnej farmaceutyki i medycyny, które jeszcze nie tak dawno postrzegane były niczym tajemne praktyki alchemii bądź działanie sił diabelskich i magii.


Oczywiście „Szkarłatną wdowę” polecam. Czekam też na ciąg dalszy losów Beatrice, zapowiedziany w sequelu powieści.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz