poniedziałek, 11 stycznia 2016

Klasyczne podsumowanie roku wg Piotra Borowca.

Bardzo dobry rok

Rok 2015 – co chyba wszyscy już wiedzą – bezpowrotnie minął. Spróbujmy więc podsumować, jak wyglądał z punktu widzenia  wielbiciela klasyki grozy.


BIBLIOTEKA GROZY WYDAWNICTWA C&T. Znajomość książek z tej serii jest swoistym znakiem rozpoznawczym fana. Jeśli ktoś kolekcjonuje BG to znaczy, że jest wtajemniczony. Dlatego cieszy mnie niezwykle fakt, iż seria w roku 2015 była kontynuowana. Moim zdaniem, najlepszą  z zeszłorocznych publikacji jest „Widzialne i niewidzialne” E. F. Bensona. Dwa pozostałe tomy, czyli „Dziwne zjawiska” A. Conan – Doyla'a i „Opowieści upiorne” E. Nesbit zawierały opowiadania przynajmniej niezłe, z jednym „sztandarowym” tekstem.
Charakterystyczne jest to, że z wyjątkiem bodajże jednego utworu (lubiane przez czytelników „Jako żywi, marmurowi” aka „Marmurowi rycerze” Nesbit) wszystkie teksty są absolutnie premierowe na rynku polskim. Szczególnie mnie to cieszy w przypadku Bensona. Sześć krótkich opowieści grozy tego autora zostało już w rożnych antologiach w Polsce opublikowanych. Żadna z nich nie dubluje się w zbiorze C&T.
Książki z BG są tanie, jest to kolejna cecha specyficzna serii. Możemy zapoznać się z świetną, nieznaną literaturą za bardzo niską cenę. Te pozycje kosztują zazwyczaj około 20 złotych. Zapewne wydawnictwu udaje się utrzymać tak niską cenę, gdyż nie inwestuje ono zupełnie w promocję. Nie ma reklam, bannerów, rozdawania książek C&T w konkursach. Cały więc szum wokoło Biblioteki Grozy robią fani – do czego bardzo zachęcam.


ZYSK i Sp – ka. Można by powiedzieć, że ten wydawca znajduje się na drugiem biegunie polityki wydawniczej. Klasyczna oferta Zysku to książki wydane w twardych oprawach, na lepszym papierze, a przez to droższe. Marketing tutaj również jest mocniejszy:  reklam takiego chociażby zbioru Le Fanu mogłem znaleźć w sieci całkiem sporo.
W ofercie wydawnictwa dominowały pozycje już znane polskiemu czytelnikowi. Nie jest to w żadnym razie uwaga krytyczna. Najważniejszą – moim zdaniem – publikacją Zysku w tamtym roku było „W ciemnym zwierciadle” J. Sh. Le Fanu. Zbiór zawiera pięć tekstów, bynajmniej nie premierowych. Paweł Mateja w recenzji stwierdził iż czytelnik „z odrobinę zaparcia i ochoty na grzebanie w antykwariatach” mógłby bez problemu sobie skompilować zawartość całego zbioru. Co do tego „bez problemu”, i tej ledwie „odrobiny” zaparcia, to nie mogę się zgodzić.  „Opowieści z dreszczykiem” gdzie znaleźć można jeden tekst, czy samodzielne wydanie „Pokoju w gospodzie...” są ciężko dostępne. Zbiór Zysku, aczkolwiek nie równy, zawiera dwa arcydzieła „Zieloną herbatę” oraz „Carmille”. Szczególnie ten drugi tekst to pozycja obowiązkowa.
„Nawiedzony hotel” W. Collinsa oprócz tytułowej mikropowieści zawiera kilka opowiadań, tak znanych, jak i nie publikowanych wcześniej. „Golem” Meyrinka, oraz „Portret Doriana Graya” natomiast, to rzeczy wznawiana w Polsce wielokrotnie.
Ryzykowne było wydawanie arcydzieła austriackiego pisarza w nowym tłumaczeniu. Przekład Langego uznany został za „kanoniczny”, jest podawany jako wzór pracy tłumacza. Nowa wersja nie wydaje mi się gorsza niż klasyczna, sądzę że tłumacz stanął na wysokości zadania. Zysk zaoferował nam też rozszerzoną, „nieocenzurowaną” wersję jedynej powieści Wilde'a. Jej publikacja zbiegła się w czasie z emisja drugiego sezonu „Domu Grozy”, produkcji która z książki irlandzkiego skandalisty zaczerpnęła tytułową postać i wiele wątków. Nie wiem czy był to zabieg celowy. Nawet jeśli – nie mam nic przeciwko takim praktykom. Serial wszak to zacny, a każdy pretekst do prezentowania klasyki jest dobry.

POZOSTAŁE WYDAWNICTWA.  Kiedy przeczytałem w zapowiedziach, iż W. A. B. ma wydać „Dokręcanie śruby” H. Jamesa w przez moment zastanawiałem się, cóż to może być za powieść. Dopiero po chwili skojarzyłem to z oryginalnym  tytułem „W kleszczach lęku”. Potem słuchałem wywiadu z tłumaczem w Polskim Radio, i o ile rozważania na temat samej powieści wydały mi się ciekawe, o tyle wyjaśnienia nowej wersji tytułu kompletnie nie przekonały. „W kleszczach lęku” pozostanie „W kleszczach lęku”, a nie jakimś, Boże uchowaj, „dokręcaniem śruby”.
Vesper kontynuował wydawanie klasyki... niemal dokładnie tej samej, co Zysk. Wersja „Portretu...” tego wydawnictwa różni się od konkurencji. Piękna szata graficzna  (ilustracje Henry Keena!) oraz przedmowa dr. T. Kaliściaka to spore atuty.

GRABIŃSKI. Mam wrażenie, że w tym roku jakby mniej polskiego klasyka. Z tego co się orientuje, nie było żadnego wznowienia. Ukazała się natomiast świetna monografia K. Grudnika  „Tożsamość katoptryczna w nowelistyce Stefana Grabińskiego”.  Ruszyły prace nad ekranizacją „Kochanki Szamoty”. Zdaje sobie sprawę, że film raczej będzie produkcją „na motywach”, mającą mało wspólnego z literackim pierwowzorem. Jednak mam nadzieję, że obejrzymy W KOŃCU przyzwoity polski film grozy, czerpiący z dobrych wzorców. Trzymamy kciuki, tak?

LOVECRAFT. „Grzyby z Yuggoth i inne poematy niesamowite” w tłumaczeniu K. Azarewicza to jedyny w Polsce wybór poezji HPL. Tej pozycji nie mam, z tego co wyczytałem jest ona pięknie wydana, dość droga. Pozycja niszowa, jednak z tego co mi wiadomo, sprzedaje się. Ukazała się komiksowa adaptacja Lovecrafta „Ogar i inne opowiadania”. Ponieważ  jestem kompletnym ignorantem jeśli chodzi o komiks, posłużę się recenzją M. Kopacza, opublikowaną na portalu H. P. Lovecraft – polski serwis: „Mało kto, na miarę Tanabe Gou, potrafił w tak trafny sposób rozczytać Lovecrafta, a jednocześnie zaadaptować jego twórczość na własnych warunkach”.

RECEPCJA KLASYKI W INTERNECIE. Co mnie satysfakcjonuje, to fakt że blogerzy książkowi zauważają i omawiają klasykę. Bardzo często interesujące nas pozycje były recenzowane na blogach Okiem na Horror (rzecz jasna), Wielki Buk,  Horror - Buffy 1977, Alicya w Krainie Słów, Śniący za Dnia, Miros de Carti. Świetnym pomysłem okazały się Przestrzenie Grozy, jedyny chyba cykl krótkich artykułów analizujących poszczególne motywy występujące w opowiadaniach klasyków. Autorka wykazuje się niezłym rozeznaniem nie tylko w klasycznej literaturze grozy, także w folklorze i demonologii ludowej.
W internecie również można było posłuchać podkastów, oraz audycji „Misterium Grozy”. Ta ostatnia jest inicjatywą „ogólnohorrorową” skupiającą się na szeroko rozumianej kulturze grozy. Nie mogło tam zbraknąć Klasyki. Moją uwagę najbardziej przyciągnął stały motyw, czyli omówienia dotyczące powieści okultystycznej. Rzecz absolutnie niszowa, a przy tym prowadzona przez faceta, który na grozie i okultyzmie się zna. Dzięki „Misterium...” dowiedziałem się chociażby o wydaniu przez ZOAS Press kilku inserujących pozycji.
Zdaję sobie sprawę, że opinii, recenzji oraz dyskusji w Sieci na temat szeroko rozumianej klasyki grozy było dużo, dużo więcej. Wymieniałem tylko kilka szczególnie lubianych prze ze mnie inicjatyw.  Jeśli ktoś prowadzi blog, nagrywa podkasty, pisze recenzje, albo zauważył coś ciekawego, proszę dać znać na facebookowym profili Klasyczna Literatura Grozy. Stronę tę prowadzę ja, a utworzyłem ją po to, aby dzielić się wszelkimi materiałami na temat.

WYDARZENIA:  Tworzenie się fandomu grozy w Polsce daje możliwość prezentowania klasyki na różnego rodzaju „eventach”. Widać to było pod koniec roku. Na KFASONIE przedstawiłem prelekcję dotyczącą Londynu w wiktoriańskiej prozie „gotyckiej”, na Horror Day M. Rakowicz (blog Jerry's Tale) mówił o literaturze weird fiction. Na uwagę zasługuje panel „50 twarzy horroru” jaki odbył się na Pyrkonie. Tytuł dyskusji może nie należał do najszczęśliwszych, jednak w jej trakcie padły ciekawe uwagi na temat „odkrywania” starszych rzeczy przez wielbicieli grozy. Zapis tego panelu znajduje się na stronie Carpe Noctem. Klasyka pojawiała się też w wydarzeniach o charakterze akademickim, czyli konferencjach „Światy grozy” oraz „Duchy, zjawy, upiory”. Mam nadzieję, że Ośrodek Badawczy Facta Ficta wkrótce zaprezentuje monografie pokonferencyjne w otwartym dostępie. Jak tylko to nastąpi, udostępnię je na KLG. W listopadzie odbyła się konferencja o E. A. Poe, na którą nie mogłem dotrzeć, chociaż mam do Rzeszowa bardzo blisko. Uniemożliwiło mi to prawie – że – śmiertelne przeziębienie, na które zapadłem.

ZAPOWIEDZI. Rok 2016 – z czego wszyscy zapewne zdają sobie sprawę – właśnie się rozpoczyna. Czego wielbiciele klasyki jedynie słusznego Gatunku mogą się w nim spodziewać? Przede wszystkim: więcej Lovecrafta. Mistrz z Providance pojawia się w planach wydawniczych trzech filarów Klasyki w Polsce: Vespera, Zyska i  C&T.
Vesper szykuje prawdziwą perełkę: „Przyszła na Sarnath zagłada. Opowieści niesamowite i fantastyczne” to drugi tom „Zgrozy w Dunwitch”, również w tłumaczeniu dr M. Płazy. Jako aneks do zbioru wydawca zapowiedział  „Nadprzyrodzona groza w literaturze”.  I ta ostania informacja cieszy mnie szczególnie. Nie jestem jakimś szczególnym wielbicielem eseju HPL – wręcz odwrotnie. Uważam go za tekst pisany „na kolanie”, nieco zbyt powierzchowny. Jednak wiem, że „Nadprzyrodzony....” jest lubiany przez fanów, w dodatku to opracowanie jest często cytowane. Jakby nie było, jest to też pewien przewodnik po Klasyce. Traktuje go bardziej jako wskazówkę do lektur które warto poznać, niż wartościową pozycję krytyczną. Cieszy mnie fakt, iż tłumaczem jest Płaza. Jego praca nad tekstami zebranymi w „Zgrozie...” przyniosła fenomenalne efekty  - Lovecrafta nawet malkontenci czytali z przyjemnością, czego nie da się powiedzieć o poprzednich tłumaczeniach „Nadprzyrodzonego...”. Tamte wersje opierały się na spolszczeniach których jakość oscyluje między „skandaliczne” a „haniebne”.
Zysk zapowiedział natomiast „Opowieści zebrane” H. P. Lovecrafta. Informacja o tej publikacji wywołała u fanów konsternacje, jako że podana była mniej więcej w tym samym czasie, co zapowiedz Vespera. Zielonego pojęcia nie mam, o co tu chodzi. Przypadek? Brak jakiegokolwiek rozeznania co robi konkurencja w tym samym czasie? A może odwrotnie, może wydawnictwa wydały sobie bezpardonową wojnę o dusze i kieszeń wielbiciela klasyki? „Golem” i tu, i tu, „Portret...” i tu, i tu, a teraz zapowiedzi Lovecraftów. Jest dobra storna tej nieco kuriozalnej sytuacji: fan ma wybór. Czasem trudny – kupić „Portret Doriana Graya” w tłumaczeniu klasycznym i z posłowiem, czy jego wersję nieocenzurowaną?
C&T. Jeśli sprzedaż tytułów  będzie satysfakcjonująca, w 2016 na rynek trafi zbiór pięciu tekstów napisanych razem z Hazel Heald. Są – z tego co wiem – teksty premierowe na rynku polskim. Po za tym, z forum Gotham Cafe wiem, że wydawnictwo planuje jeszcze szereg innych premier.
Zbiór siedmiu opowiadań Le Fanu, nie znanych w Polsce. Wygląda na to, że owe siedem opowiadań, to będzie wybór z „The Purcell Papers”. Będzie tam zapewne jedna perełka, którą ja przeczytałem z Project Gutenberg - „Strange Event in the Life of Schalken the Painter”. Jedno z ulubionych opowiadań M. R. Jamesa, przez współczesnych znawców Gatunku stawiane na równi z „Zieloną Herbatą” i „Carmillą”.  O. Onions – pisarz znany w Polsce z jednego opowiadania. Ale za to jakiego! „Wabiąca ślicznotka" to naprawdę mistrzostwo.  W dalszych planach niepublikowane teksty: A. Bierca, A. Conan – Doyle, M. F. Crawford i powieść W. H. Hodgsona.

Podsumowując. Fan klasycznej literatury grozy miał co czytać, gdzie pojechać i miał też miejsce gdzie mógł dyskutować o wyższości swoich ulubionych autorów nad innymi. Problem polega na tym, że informacje o publikacjach i wydarzeniach są rozproszone, a media je przekazujące mają często mały zasięg. Łatwo coś przeoczyć, i mi się to zapewne zdarzyło, gdy przygotowywałem  ten tekst. Więc ponawiam apel: gdyście coś wiedzieli, gdybyście zauważyli rzecz wartą uwagi – dajcie znać.


Piotr Borowiec 

12 komentarzy:

  1. Bardzo fajne podsumowanie klasyki. Podoba mi się. :) Mówiąc szczerze byłem mile zaskoczony, że chętnie czytanej przeze mnie i zawsze wyczekiwanej Biblioteki Grozy wyszło aż 6 tytułów - co najśmieszniejsze niemal wszystkie z nich wprowadzałem do katalogów na lubimyczytać.pl i biblionetka.pl . :) Może dlatego, że nie liczyłem tylko cieszyłem się z każdej z nich i wprowadzałem do systemów. Nie miałem niestety jeszcze okazji przeczytać, ale w tym roku ponadrabiam trochę BG. :)
    Z Grabkiem też zauważyłem, że w tym roku lekka posucha. Pamiętam tylko tą pozycję wydaną przez Uniwersytet Śląski, o której też gdzieś tam informowałem. Ale to już raczej bajka dla zdecydowanie bardziej zakorzenionych w literaturze polskiego klasyka grozy.
    Co do Zysku to też byłem cholernie zdziwiony, że zdecydowali się na wydanie kilku pozycji klasyki, bo jeszcze nigdy nie widziałem, żeby to robili, a przynajmniej nie z takim rozmachem.
    Pozostaje mieć nadzieję, że będzie w tym roku równie wiele pozycji i coraz więcej osób, które będą tą klasykę czytać i recenzować. :) pozdrawiam

    swiat-bibliofila.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Ciacho. W podsumowaniu popełniłem kilka błędów, co mi Cichy wypunktował. Sprostowanie poniżej. Co do tej pracy Grudnika o Grabińskim: spokojnie da się czytać, napisane rzetelnie i precyzyjnie, ale bardzo klarownie. Ja nie jestem ani literaturoznawcą, ani też nie jestem fanatykiem (tylko fanem, a to jednak różnica) Grabińskiego jednak prace przeczytałem szybko, i sądzę że zrozumiałem szybko. Nie wiem jak z dostępnością, ja to dorwałem w bibliotece swojej uczelni.

      Usuń
    2. Aha, to chyba że tak. Myślałem, że to to bardziej dla fanatyków. :) Ale mimo wszystko, ja Grabińskiego zaledwie liznąłem, a mi się bardzo spodobało, więc zdecydowanie wolę po prozę sięgnąć, której jeszcze do przyswojenia sporo zostało. :)
      A Ty pewnie ze śląska jesteś, dlatego na uczelni to dostałeś? To pewnie bardzo niski nakład miało.

      Usuń
  2. Mateusz Kopacz zwrócił mi uwagę na dwa błędy, jakie popełniłem pisząc tekst. Recenzja komiksu jest autorstwa Pawła Lacha. Opowiadania z Hazel Heald były już publikowane w języku polskim. Tak czy inaczej, dobrze się stanie, iż zostaną wznowione, gdyż ich dotychczasowe wznowienia (np. tom Ostatnia próba, w którym znalazły się teksty HPL pisane z innymi autorami) są trudno dostępne.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmm, z ciekawości - jakie dokładnie wyjaśnienia a propos tytułu "Dokręcanie śruby" Cię nie przekonały? Autor tak nazwał swoją książkę w końcu, ino po angielsku to brzmi lepiej. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Paweł, przepraszam, że tak późno odpisuje, ale po prostu na śmierć zapomniałem.
      W wywiadzie dla Polskiego Radia – o którym wspomniałem – tłumacz mówi (cytuje z pamięci) iż funkcjonujący do tej pory tytuł, kojarzy się raczej z horrorami klasy B. Jam mam jakieś doświadczenie z tego typu literaturą i filmem, i nie zgadzam się żeby fraza „W kleszczach lęku” trąciła tandetą. To po pierwsze.

      Owszem „The turn of the screw” znaczy dokładnie „dokręcenie śruby”. Owszem, sens tego zwrotu jest wyjaśniony w powieści. Owszem, sam zwrot idiomatyczny jest mocno zakorzeniony w języku polskim. I tu jest problem, jako że odnosi się on u nas do zwiększania dyscypliny, a na pewno nie do tego rodzaju przemocy i nacisku psychicznego, który jest opisany w powieści. To po drugie.

      Sam tłumacz na swoim profilu FB przyznaje, że nowa wersja tytułu brzmi „nieco zbyt knajaco” jak na Jamesa. Nie „nieco” tylko „zdecydowanie”. To po trzecie.

      Usuń
    2. Po namyśle zgodzę się z tym, że konotacje "dokręcania śruby" w polskim są dość jednoznaczne. Należałoby inaczej to ująć - przekręcanie? A może całkiem darować sobie śrubę i wymyślić zastępcze sformułowanie? Tyle że w sumie zgadzam się też z tłumaczem. Dla mnie "W kleszczach lęku" to prawie tak samo czerstwy tytuł co "Kleszcze śmierci" Guy'a N. Smitha. ;)

      Ale tak poza tym - dzięki za to podsumowanie. Cieszę się, że ktoś zajął się ubiegłym rokiem od tej strony. O części z tych publikacji nie miałem pojęcia. Dobrze być doinformowanym!

      Usuń
  4. Ja również mam nadzieję, że rok 2016 będzie obfitował w niezwykłą grozę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Z opóźnieniem ale przeczytane. Szukałem recenzji Bensona a tu całkiem zgrabne podsumowanie roku w klasyce sie znalazło.

    Co do tych jednoczesnych wydań, sam jestem tego 'ofiarą' - kupiłem zyskowego Doriana Graya ale wogóle nie czytałem bo ukazało się vespera a do tej marki mam zaufanie i jestem jak najbardziej zadowolony z lektury, ilustracji, przekładu i posłowia.

    Co do przyszłości. Wydaje się całkiem obiecująco. Dodam tylko że Paweł Marszałek planuje wznowienie Sokoła Maltańskiego choć to oczywiście nie horror ale myślę że pozycja godna uwagi.

    maszynistaGrot

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Grocie. Ja bym jednak na Twoim miejscu przeczytał Zyskowego „Doriana” bo podobno to wersja „nieocenzurowana” mająca więcej aluzji co do erotycznej relacji między głównym bohaterem a malarzem Bazylim. Wydanie Vepsera jest śliczne, posłowie fajne, ale jednak jest to wersja znana u nas od ponad stu lat.

      Usuń
  6. Ahoj,

    Może tak, choć z drugiej strony skoro nadal wznawiają tę wersje po stu latach to chyba musi być solidna.

    A co do erotyzmu, to już nastolatkiem nie jestem więc te kwestie odgrywają mniejsze znaczenie. Choć nie wykluczam że z czystej ciekawości sięgnę kiedyś także po tego 'nowego' doriana.

    maszynistaGrot

    OdpowiedzUsuń
  7. Dopiero zaczynam. Ale niedawno nabyłem książkę i jest to świetne wydanie i ciekawa literatura.

    https://stos-kartek.blogspot.com/2017/12/grzyby-z-yuggoth-i-inne-poematy.html

    OdpowiedzUsuń