czwartek, 11 lutego 2016

Polskie Zombie w natarciu! Wywiad z Ł.Radeckim i R. Cichowlasem.


Cześć.  Cieszę się, że możemy w trojkę porozmawiać, bo okazja jest wyjątkowa. Na dniach premierę ma Wasza najnowsza książka „Zombie.pl". To już trzeci wspólny projekt: w 2014 na świat przychodzi „Pradawne zło”, pierwsza wspólna książka zawierająca trzy nowele. Rok później światło dzienne ujrzało „Miasteczko”, natomiast dzisiaj w 2016 roku „Zombie.pl".
Chyba jesteście skazani na siebie (śmiech)?

Robert: Witaj.
To bardziej kwestia tego, że lubimy ze sobą pracować. I omawiać istotne dla książki kwestie bez zbędnych dywagacji. Już podczas pracy nad naszym pierwszym wspólnym opowiadaniem wiedziałem, że z tej współpracy może wyniknąć coś ciekawego. Nasz pierwszy duży projekt, zbiór nowel PRADAWNE ZŁO tylko to potwierdził. Świetnie się bawiliśmy i przy powieści MIASTECZKO. Głównie konwencją. Szaleliśmy ile się dało. ZOMBIE.PL to trochę inny projekt. Nieco poważniejszy.

Łukasz: To musi być przeznaczenie. Wielokrotnie podkreślaliśmy, że na współpracę umawialiśmy się już gdzieś w 2008 roku i teraz tylko żałujemy, że udało się zgrać tak późno. Niemniej, pracuje nam się wspaniale, więc liczymy, że nie jest to nasze ostatnie wspólne słowo.

Słyszałem, że „Zombie.pl” powstawało dość długo. Na warsztat książkę wzięło inne wydawnictwo, było dużo zmian, pomysłów i sugestii. Potem oddaliście książkę do Zyska.  Powiedzcie mi, skoro z „Zombie.pl” były takie zawirowania, to jak bardzo treść ewoluowała przez ten okres?

Robert: Nie obyło się bez dopisków i modyfikacji podczas redakcji, ale ostatecznie powieść wygląda tak, jak bardzo chcieliśmy, aby wyglądała. Duża to zasługa dwóch osób – Tomka Zyska i Pawła Wielopolskiego, którzy mocno zaangażowali się w projekt.

Z notki wydawnictwa możemy dowiedzieć się, że akcja zaczyna się w Gdańsku, tam bohaterów zastaje wybuch epidemii zombie i kończy w Poznaniu? Łukasz, zahaczymy o Malbork? Bo to tak chyba po trasie z Gdańska do Poznania?

Łukasz: Notki wydawnictwa z niewiadomych przyczyn nie odkrywają wszystkich kart, większość akcji rozgrywa się bowiem w Malborku (śmiech). Istotnie, bohaterowie wyruszają z Gdańska kierując się do Poznania, ale zmuszeni są do objazdu. Nie zdradzę dlaczego. Dojeżdżają więc do mego rodzinnego miasta, a tam czeka ich spora niespodzianka. Do Poznania zaś nie docierają. Nie w tym tomie (śmiech).

Więc na Poznań pełen zombie, gdzie mieszka Robert, będziemy musieli poczekać (śmiech). ZOMBIE.PL to chyba taka powieść drogi?

Łukasz: Taki jest plan, założenie było właśnie by połączyć klasyczną opowieść o zombie, a więc o zamkniętych społecznościach, czy grupach ludzi wystawionych na żer żywych trupów i własne animozje, z powieścią drogi. Na razie przejechaliśmy niecałe 60 km, więc do Poznania jeszcze trochę zostało. Mamy nadzieję rozwinąć skrzydła w kolejnej części. Jeśli uda nam się ją skończyć.


W planach macie więc dalszą część. Tak myślę, że 60 km. w każdym tomie, to spokojnie zostanie Wam miejsca na następne ksiażki i kto wie, może powstanie jakiś dłuższy cykl?

Robert: W drugim tomie przebędziemy znacznie więcej kilometrów (śmiech). Mamy w planach napisanie całego cyklu. Konspekt, jaki spisaliśmy obejmuje w tej chwili ładnych kilka tomów, a i wiemy, w którą stronę to wszystko zmierza. Obaj liczymy na to, że sprzedaż pierwszego tomu pociągnie za sobą publikację kolejnych.

Wracając do Malborka. Łukasz właśnie ostatnio myślałem o tym i mam nadzieję, że się ze mną zgodzisz. Sceneria zamku malborskiego to idealne tło dla powieści grozy czy horrorów. Weźmy choćby: duchy, klątwy lub jakiś krzyżacki ród wampirów?
Dziedziniec zamku będzie polem bitwy z nieumartymi (śmiech), bo aż się prosi?

Łukasz: Zgadza się! (śmiech) Będzie starcie z żywymi trupami na dziedzińcu zamku, więcej nie zdradzę. A co do pierwszej części twojego pytania – tak, zamek malborski jest idealnym miejscem do powieści i opowieści grozy, czy też horroru, musieliśmy więc z niego skorzystać, choć uczciwie przyznam, że był to pomysł Tomka Zyska, albo Pawła Wielopolskiego – nie pamiętam już. My chcieliśmy rozegrać tę akcję w innym miejscu, oni zasugerowali, że to musi być Malbork. Mi dwa razy powtarzać nie trzeba było, wahałem się jedynie dlatego, że akurat powieść, którą kończę, a wtedy rozpoczynałem rozgrywa się również w Malborku i również na zamku. Na szczęście w innych realiach i czasach.

Dlaczego napisaliście książkę o zombie? Jak wcześniej wspominałem powstawała długo, ale temat modny jest od dawna, nie wiem…. tęsknota za powieściami lat dziewięćdziesiątych?

Łukasz: No, tęsknotę za horrorami lat dziewięćdziesiątych to u nas chyba widać od zawsze (śmiech). Sprawa jednak jest znacznie bardziej skomplikowana i rozegrała się niejako dwutorowo. Przeznaczenie, po prostu. Ja zawsze deklarowałem swoje uwielbienie dla tematyki żywych trupów, które zaczęło się wraz z pierwszą trylogią Romero i filmami Fulciego. Udzielałem się przez lata na nieistniejącym już portalu Zombie Zone (pierwszym o tej tematyce w Polsce), napisałem kilka opowiadań z zombie... Wszystko zanim jeszcze świat usłyszał o The Walking Dead. Pomysł na stworzenie czegoś większego w tym temacie zrodziła się po lekturze „Nocy Zombie” Briana Keene. Stwierdziłem, że warto by kiedyś napisać wielką powieść o zombie w Polsce. Stworzyłem nawet rozległy konspekt... i tyle. Pracowałem wtedy bodajże nad „Bóg Horror Ojczyzna”, czekałem na wydanie „Leku na lęk”, więc był to pomysł na kiedyś, może nigdy. Jeden z wielu tego typu. No i tu zagrało przeznaczenie. Skończyliśmy właśnie z Robertem „Miasteczko”, gdy zadzwonił do niego pewien wydawca z propozycją napisania pierwszej polskiej powieści o żywych trupach. Robert podchwycił temat i spytał mnie, czy nie byłbym tym zainteresowany. Ja przedstawiłem mu swój stary konspekt, trochę nad nim podłubaliśmy i wyszło, że mamy materiału więcej niż na jedną powieść. W międzyczasie wyszło jednak, że nie będziemy pierwsi, bo gdy my kończyliśmy „Zombie.pl” wyszła „Infekcja” Andrzeja Wardziaka, a niedługo później „Szczury Wrocławia” Roberta Schmitda.

Robert: Osobiście zawsze lubiłem filmy o zombiakach, ale jeśli chodzi o książki, to nigdy o umarlakach nie czytałem (moim pierwszym zderzeniem z żywymi trupami w literaturze była książka WORLD WAR Z Brooksa – miło zaskoczyła mnie forma tej powieści). Nie napisałem chyba też nigdy ani jednego opowiadania z udziałem zombie. Dlatego moje „wejście” w świat ZOMBIE.PL było dla mnie sporym wyzwaniem, ale i mam nadzieję, że książkę charakteryzuje pewna świeżość, jeśli idzie o konwencję.

Powiedzcie mi ile z ogólnie znanego wizerunku zombie pokazywanego np.: w seriach TWD czy filmach o żywych trupach jest w Waszych zombiakach?  Dodaliście może coś od siebie? Tak jak Hogan i Del Toro w „Wirusie”, gdzie ogólnie łamią znany stereotyp wampira i bliżej krwiopijcom właśnie do nieumarłych? Może wyposażyliście zombie w jakieś magiczne moce? (śmiech)

Łukasz: Ja jestem w tej kwestii tradycjonalistą, Robert abstrakcjonistą. Więc jest różnorodnie (śmiech). A poważniej, to zombie są w większości klasyczne, jak u Romero. Wolne, atakujące masą. Pojawiają się też nieco szybsze i bardziej agresywne, ale nie chcemy zdradzać zbyt dużo. Apokalipsa zombie dopiero się rozpoczęła, nikt tak naprawdę jeszcze nie wie, co się dzieje i do czego to zmierza. Żywe trupy ewoluują już na kartach tej powieści, ale mamy w zanadrzu parę niespodzianek. Jak się uda, to kiedyś je poznacie.

Więc komu będzie podobać się „Zombie.pl”?

Robert: Gusta są tak różne, że trudno powiedzieć. Tematyka książki pozwala sądzić, że dotrzemy do większej grupy odbiorców niż na przykład z kawałkami gore czy horroru ekstremalnego. Czas wszystko zweryfikuje.
                                                                                     
Tak mnie ciekawi, czy w najnowszej powieści pokusiliście się o rozbudowanie aspektów psychologicznych bohaterów, czy poszliście po najmniejszej linii oporu i skupiliście się na akcji i walce o przetrwanie?

Łukasz: Walka o przetrwanie i akcja są podstawą tego typu powieści, w równym stopniu z psychologicznymi aspektami bohaterów. Pamiętajmy o tym, że w gruncie rzeczy zombie są tylko środkiem do ukazania pewnych zachowań, symbolem upadku cywilizacji. To raczej postapokalipsa, niż horror. Najważniejsze są właśnie relacje międzyludzkie i to, co się z nimi dzieje w obliczu zagrożenia, w czasie, gdy żadne wartości już nie obowiązują. Dlatego tym razem położyliśmy większy nacisk na psychologizację postaci, staraliśmy się, by naprawdę dało się polubić i zrozumieć głównych bohaterów. Szczególnie jesteśmy zadowoleni z postaci żeńskiej, która przechodzi w utworze wielką przemianę na skutek kolejnych zdarzeń. Ogólnie jest trochę inaczej niż zwykle u nas. Myślę, że parę osób się zdziwi.

Robert: Dodam, że odkąd sfinalizowaliśmy konspekt ZOMBIE.PL wiedzieliśmy, że nie skończy się na jednym tomie. Mamy pomysł na naprawdę dużą historię, dlatego też lepiej, by bohaterowie byli naprawdę wyraziści i dobrze nakreśleni. Aby chciało się poznawać ich dalsze losy.

To jest brutalna powieść? Wecie, chodzi mi o epatowanie przemocy, gwałtu, rozpisywanie się nad zadawaniem cierpienia, bo przecież macie obaj ciągotki w tym kierunku?

Robert: Nie, ta powieść jest pod tym względem inna od tego, co wcześniej stworzyliśmy. Nie znajdziesz tu ekstremalnej przemocy czy nad wyraz ostrej erotyki. Niemniej nie raz będziesz mógł w trakcie lektury poczuć zimny dreszcz na karku, wzdrygniesz się, może nawet za sprawą mocniejszych scen. 

zdjęcie ze zbiorów Łukasza Radeckiego.
Może lekko prywatnie teraz. Udaje się Wam spotkać i przy piwie pogadać o wspólnej pracy? Czy raczej Wasz kontakt ogranicza się do łącza internetowego?

Robert: Udało nam się kilka razy spotkać prywatnie. Zarówno w Poznaniu jak i w Malborku. Mój wypad do Malborka wspominam szczególnie miło, między innymi dlatego, że nigdy wcześniej nie byłem w tym mieście, a Łukasz i Daga - jego urocza małżonka - ugościli mnie jak prawdziwego króla! Zabrali mnie nawet do Zamku Malborskiego, gdzie toczy się spora część akcji ZOMBIE.PL. Ta budowla hipnotyzuje. I jak patrzy się na nią z zewnątrz, i od środka. Jest imponująca, przepiękna, czuć w niej ducha dawnych czasów. Choć było tam i strasznie – na przykład, gdy państwo Radeccy zabrali mnie na najwyższą wieżę i powiedzieli, że mam podziwiać widoki. Nie wiedzieli, że mam potworny lęk wysokości i jedyne, na co było mnie stać po wejściu na szczyt to krótkie: „Ja pierdolę” w obecności ich trzyletniego synka… Ratowałem się potem ucieczką.
Uważam, że – jeśli chodzi i pisanie w duetach - omówienie choćby najważniejszych spraw związanych z mająca powstać albo powstającą książką powinno odbyć się oko w oko, przy piwie, na spacerze po mieście czy po prostu w mieszkaniu. Atmosfera musi sprzyjać, wtedy łatwiej wszystko omówić, dogadać. Niestety, nie zawsze sprzyjają okoliczności.

Łukasz: Lubimy spotkania, ale jesteśmy facetami rodzinnymi i niechętnie ruszamy się poza dom, z dala od żon i dzieci. Wychodzi jednak na to, że raz w roku udaje nam się spotkać na ziemiach jednego bądź drugiego. Ja również miło wspominam wyprawę do Poznania, gdzie rodzina Cichowlasów przegoniła nas po Starym Rynku, a żona Roberta, Justyna – ugościła nas iście po słowiańsku – czym chata bogata. Poza tym mamy synów w podobnym wieku, więc też było wesoło. Jak widzisz, przy takich spotkaniach, częściej mamy rodzinny piknik, niż konkretną pracę (śmiech).


Kiedyś już o to Roberta pytałem, ale warto przypomnieć ludziom, którzy nie czytali tamtego wywiadu. Jak powstaje książka? Łukasz ma pomysł i pisze połowę, a Robert uzupełnia itd.?

Łukasz: Pomysł jest podstawą, oczywiście, ale akurat w naszym przypadku do tej pory było odwrotnie. Główne pomysły na „Pradawne zło” i „Miasteczko” wyszły z głowy Roberta, a ja rzeczywiście uzupełniłem i dopisałem to po swojemu, potem odesłałem i tak dalej. Dogadujemy się pod tym względem bez problemów, łączy nas pasja i miłość do tego samego typu horrorów, więc trzymamy się zawsze jednej wizji, ufając sobie wzajemnie. W przypadku „Zombie.pl”, jak wspominałem wcześniej, zaczęło się od mojego konspektu, nad którym siedliśmy razem, potem podzieliliśmy się rozdziałami i wymienialiśmy się gotowymi, tak by dopracować, co się dało.

Ok. A który z Was jest bardziej stanowczy, uparty w swojej wizji sceny czy jakiegoś elementu powieści?

Łukasz: Wychodzi na to, że ja. Robert lubi popłynąć, jest też bardziej ugodowy. I nie chodzi tu o współpracę między nami. Tu, jak już mówiłem, dogadujemy się bez zastrzeżeń. Ja częściej walczę z redaktorami i wydawcami o dane sceny czy poprawki. Upieram się, że jakaś scena ma być i już, i równie mocno upieram się, że trzeba coś jeszcze poprawić. Mógłbym poprawiać swoje rzeczy bez końca (śmiech).

Życie codzienne to praca i dom, do tego pewnie dochodzą jeszcze „zajęcia pozalekcyjne”. Jakie macie plany na ten rok?

Robert: Aktualnie mam na tapecie sporo pracy zawodowej i nieustanną walkę o zdrowie dzieciaków, które łapią różne paskudne wirusy szybciej niż my z małżonką jesteśmy w stanie złapać oddech. Stąd u mnie czasowy zastój w pracy nad indywidualną książką. Pomysł jednak siedzi z tyłu głowy i co jakiś czas o sobie przypomina.

Łukasz: Kończę właśnie powieść „Nienasycony”, którą najpierw mieliśmy robić razem, ale wyszło, że tym razem będzie solo (śmiech). Poza tym dłubię jeszcze nad kilkoma innymi projektami, nie chcę jednak zapeszać i publicznie rozpowiadać, jeśli nic z tego nie wyjdzie. Zbyt wiele razy tak się zdarzało.

Łukasz, muszę zapytać, choć pewnie już masz dość tego pytania (śmiech). Bóg Horror Ojczyzna III? Podobno w tym roku?

Łukasz: Bardzo dobre pytanie, sam je sobie często zadaję (śmiech). Musi być w tym roku, bo inaczej to już nikt nie będzie pamiętał, że coś takiego było (śmiech). Prawda wygląda tak, że właśnie prowadzę rozmowy z pewnym wydawnictwem na temat wznowienia pierwszych tomów, możliwe, że przy okazji ukazałby się i trzeci. Może dałoby radę stworzyć wydanie zbiorcze? Czas pokaże. Planów i pracy do wykonania jest dużo.

Na koniec wróćmy może do pytania pierwszego. Kiedy następna książka spółki Cichowlas/Radecki?

Robert: Pracujemy nad drugim tomem ZOMBIE.PL Mamy całkiem fajny i niemały kawałek materiału. Trudno nam jednak konkretnie powiedzieć kiedy książka ukaże się na rynku.

Będę mocno kibicował „ZOMBIE.PL”. Powodzenia i dziękuję za rozmowę.


Łukasz: Dziękujemy bardzo! Trzymamy kciuki za Okiem na Horror i do zobaczenia gdzieś w Polsce.

Już sobie obiecaliśmy Wrocław i zaległe piwo (śmiech) Dzięki jeszcze raz.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz