niedziela, 6 marca 2016

T."Mordumx" Siwiec i K. "Mangusta" Kaczkowska - Liturgia plugastwa.

Niszowe wydawnictwo „Horror Masakra” nie zaniedbuje swoich najbardziej zagorzałych fanów. Po całkiem udanych „11 grzechach głównych” serwuje nam kolejne bardzo krwiste i zwyrodniałe tanie w postaci „Liturgii plugastwa”. Zresztą, okładka tym razem nie pozostawia żadnych wątpliwości. To nie jest lektura dla każdego.

Charakterystyczną kreskę Pana Goryla trudno pomylić z jakąkolwiek inną, trzeba jednak przyznać, że to jeden z najbardziej udanych obrazków tego rysownika. Wydanie zresztą, podobnie jak w przypadku wspomnianych „11 grzechów głównych” wygląda znakomicie, rzekłbym niemal profesjonalnie. Gdyby ktoś jeszcze zadbał o skład i marginesy... Tak czy inaczej, każdy miłośnik horroru ekstremalnego powinien mieć owo wydawnictwo na półce. Szczególnie, że za kilka lat może to być wyjątkowy biały kruk.

Przejdźmy więc do tego co najważniejsze – głównego, bardzo krwistego dania. Tym razem niezłomny Tomasz „MordumX” Siwiec połączył siły z Karoliną „Mangustą” Kaczkowską i pomijając fakt, że kompletnie nie rozumiem zasadności używania pseudonimów w połączeniu z nazwiskami w literackich podpisach, to muszę przyznać, że jest to najbardziej udany duet ze sceny ekstremalnego horroru, gdzie zgodnie z obietnicą ostre porno wiąże się z wymyślnym gore. Już pierwsze opowiadanie „Mleko matki” autorstwa Karoliny nie daje złudzeń (jeśli ktoś jeszcze miał takowe po ujrzeniu okładki). Bohaterem jest Łukasz, który poszukuje zaginionego brata. W jego komputerze znajduje folder z najbardziej zwyrodniałą i wymyślną pornografią. Okazuje się to być kluczem do odnalezienia tajemniczej sekty, ale również przekleństwa rodem z najgorszych koszmarów. Oprócz lekkiego pióra i bardzo ciężkich pomysłów, utwór Karoliny wyróżnia brutalność i zręczne nawiązanie do prozy H.P. Lovecrafta. Bardzo dobre otwarcie. Zresztą, trzeba przyznać, że tekstom pani Kaczkowskiej niewiele można zarzucić. „Poławiacz”, to jak sama autorka mówi, bardziej bizarro, niż horror, ale mnie natychmiastowo kojarzy się z „Syreną w kanale” Hideshiego Hino. Z tą różnicą, że w tym kultowym
filmie reżyser dokonał mistrzowskiego popisu gore i zobrazowania rozkładu ciała będącego symbolem rozpadu marzeń i miłości, podczas gdy w omawianym opowiadaniu chodzi tak naprawdę tylko o gwałt na syrenie i przewrotny, humorystyczny finał. Choć zaznaczam, że humor to zdecydowanie czarny. „Ostatni dom po lewej” to z kolei wariacja na temat nawiedzonego domu, zlepek kilku obrazków połączonych ze sobą, skupiających się na brutalnych zgonach z pornograficznym sznytem. Tytuł nawiązuje do klasycznego dzieła Wesa Cravena, ale nie ma z nim nic wspólnego. „Bestie” to historia tortur przeprowadzonych na młodej kobiecie. Nasze ewentualne współczucie szybko znika, gdy okazuje się, że ofiara pełniąc rolę opiekunki niepełnosprawnej dziewczynki ułatwiała spotkanie z pedofilami. Prawdziwym popisem jest jednak „Otworek”, tekst chory i przerażający, którego nie powstydziłby się ani Edward Lee ani Jack Ketchum. Fabuły nie zdradzę, bo w niej tkwi największa siła tekstu, ale też i największa słabość autorki. Większość tekstów nim się prawdziwie rozkręci, to zaraz się kończy, a jedynie wspomniany „Otworek” dysponuje idealną proporcją znaków i treści. Zdecydowanie wolałbym, gdyby pani Kaczkowska zdecydowała się na dłuższe formy. Nie brak jej mistrzowskich pomysłów, dysponuje bardzo dobrym warsztatem, ewidentnie wyróżnia się na tle innych epigonów horroru ekstremalnego. Tylko gdyby tak rozwinąć pomysły i z obrazków zrobić opowiadania, nowele... No i redakcja. Jej brak to standard w przypadku „Horror Masakry”, niezmiennie jednak będę narzekał na jej konieczność.

Tomasz Siwiec powyższą uwagę wziął sobie do serca i jego teksty przeszły lifting pod okiem Magdaleny Paluch. Od razu widać poprawę jakości, co pozwala bez problemów skupić się na przyjemności z zanurzenia się w tworach chorej wyobraźni autora. A cóż mamy tutaj? Ohydną „Klątwę”, gdzie w perwersyjny sposób Siwiec rozprawia się z mitem o Adamie i Ewie. „Słit focie” o kazirodczej relacji matki i syna. „Straszne świnie, dwie” - absolutnie bezlitosny tekst o zoofilli, ale potraktowany w taki sposób, że większości z Was żołądki wywrócą się do góry nogami. Brutalność tego tekstu mogłaby zawstydzić Grahama Mastertona. Dwa ostatnie teksty mocno uderzają w religijne aspekty, choć precyzyjniej byłoby powiedzieć – antyklerykarne. „Misja” i „Liturgia plugastwa” jasno pokazują, że z instytucją Kościoła Tomkowi nie po drodze, a jego szalone pomysły czynią z księży prawdziwe bestie i zwyrodnialców.


Krótko mówiąc, „Liturgia plugastwa” to najlepsza do tej pory propozycja wydawnictwa „Horror Masakry”. Jednocześnie wizytówka horroru ekstremalnego made in Poland. Jeśli ktoś do tej pory nie spotkał się z ową odmianą gatunkową, to najlepszy przykład. Świetne pomysły, dobre wykonanie, skłaniające do przemyśleń tematy piętnujące rozmaite zwyrodnienia ludzkości. Do tego posłowie do każdego tekstu ukazujące dystans autorów, ale i zaangażowanie w przekazanie pewnych treści. Tak się robi i wydaje horror ekstremalny. Brawo.

Łukasz Radecki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz