środa, 17 sierpnia 2016

Andrzej Wardziak - Infekcja. Genesis.

Zombie-apokalipsa zacznie się w Warszawie
Piękny, upalny dzień lipca. Pierwszy dzień końca świata, jaki znamy.
Warszawę opanowuje tajemniczy wirus. Mieszkańcy stolicy jeden po drugim zamieniają się w spragnionych ludzkiego mięsa zombie. I wyruszają na żer.
Komandos na urlopie, fan heavy metalu, pracownik korporacji na skraju załamania nerwowego, nastolatka z czarnym pasem w karate, młody policjant i jego atrakcyjna żona. Łączy ich jedno – chcą przetrwać.
Za wszelką cenę.

Dzięki wydawnictwu Pascal na rynku ponownie pojawiła się „Infekcja” Andrzeja Wardziaka. Pisze ponownie, ponieważ książka ukazała się wcześniej nakładem nieistniejącego już wydawnictwa. Nakład został sprzedany i dorwanie tego tytułu graniczyło z cudem. Jeżeli ktoś miał więcej kasy na zbyciu, to mógł zakupić egzemplarz „Infekcji” na aukcji, na Allegro. Ceny jednak potrafiły przywrócić o zawrót głowy. Do tego wszystkiego, temat Zombie stał się bardzo popularny i nośny dla wydawnictw. Era wampirów przeminęła wraz ze „Zmierzchem”, który moim zdaniem wypaczył obraz tradycyjnego wampira, znanego choćby z literatury klasycznej, czy ze współczesnych publikacji, jak chociażby „Wirus” spółki Del Toro i Hogan. Wydawnictwa zwietrzyły więc nośny temat i na rodzimym rynku pojawiło się kilka mniej lub bardziej udanych tytułów z zombiakami, jako głównymi bohaterami. Wspomnijmy: „ZOMBIE.PL” duetu Radecki i Cichowlas (Zysk), „Niemartwi” Marcela (Pascal) czy „Szczury Wrocławia” Szmidta (Insignis). Do tego wszystkiego mamy zapowiedź kolejnego tomu Andrzeja Wardziaka, który powinien ukazać się na dniach.  To wszystko nałożyło się na to, że „Infekcja” stała się pozycją niemal kultową, a na pewno upragnioną przez wszystkich miłośników ożywieńców.
Wydawnictwo Pascal wydało „Infekcję” na nowo, z poprawkami, więc podejrzewam, że poprzednie wydanie nadal utrzyma statut książki wyjątkowej. A jak jest w rzeczywistości?

Zacznijmy może od ostatniego elementu na jaki zwracam uwagę, więc sposób wydania. Cieszę się, że okładka nie jest upaćkana. Bardzo fajna czarno biała grafika, wyraźne litery i papier okładki to na pewno plus. Mam także nadzieję, że druga cześć zostanie utrzymana w podobnej stylistyce graficznej.
Powróćmy do książki. „Infekcja” to typowa opowieść o Zombie, pisząc typowa, mam na myśli, że nie powinniśmy nastawiać się na jakąś wybitną literaturę z drugim dnem, skłaniającą do przemyśleń itd.
Andrzej Wardziak, postawił na znany i tradycyjny schemat i wizerunek zombiaków. Nie ma tutaj zaskoczenia co do wyglądu czy motoryczności nieumarłych. Tak naprawdę to powielenie znanego z wielu filmów obrazu. Wardziakowe Zombie człapią z głową przechyloną na bok, śmierdzi od nich jak cholera, ciuchy mają ubabrane krwią, fekaliami i czym się jeszcze da, ilość ubytków ciała zależy od stopnia rozkładu?  Albo od tego, w jakim stopniu obgryziona była ofiara zanim uległa przemianie. Nie otrzymujemy więc nic nowego, ale zamysł autora był zapewne właśnie taki.  Więc fani tego typu literatury z pewnością będą zadowoleni. Czy „Infekcja” straszy? Nie. Bo co tam może straszyć? Otrzymując powieść, gdzie przelewane są litry krwi, flaków, a bohaterowie atakowani są ze wszystkich stron przez żarłoczne homo sapiens (choć chyba w tym przypadku to ani homo, ani sapiens) nastawieni jesteśmy na mocne uderzenie i to dość często. Zresztą im bardziej ekstremalny horror, to straszy coraz mniej, a nawet przeradza się w groteskę. O! Duchy, to co innego.

Plusem powieści jest także osadzenie akcji w Warszawie. I tutaj chciałem napisać, że otrzymujemy pierwsze polskie Zombie, jednak teraz nie jestem taki pewien. Swego czasu trwała nawet dyskusja, gdzie o pierwszeństwie zombistycznej, polskiej powieści wypowiadali się min. wspomniani Łukasz Radecki i Robert Szmidt. Jeżeli dobrze pamiętam, to uznano za pierwszy utwór o Zombie jakieś opowiadanie. Ponadto mamy do czynienia ze wznowieniem, wiec czytelnik mógł już zapoznać się z wyżej wymienionymi tytułami.
Wróćmy. Akcja dzieje się w stolicy, tam poznajemy bohaterów powieści. Jedni są dobrzy, inni niekoniecznie, choć każdy z nich chce przeżyć. Powieść napisana jest klasycznym „trikiem”. Od początku w kilku stronicowych rozdziałach, śledzimy rozprzestrzenianie się zakażenia w różnych miejscach Warszawy, aby przybrało w końcu obraz epidemii dla całego miasta.

Książka jest napisana dobrze, szybko brniemy przez kolejne strony, nie ukrywam, że świetnie bawiłem się podczas czytania. Nie mam większych zarzutów, prócz jednego. Kurczę, żyjąc w XXI wieku, erze TV, internetu, smart cudów, nasi bohaterowie dość późno jarzą z czym mają do czynienia. Na początku nawet mnie to irytowało. Znają „Godzillę” z Jeanem Reno, a o Zombie nie słyszeli? Niemożliwe.

„Infekcja” to dobra książka czerpiąca garściami z utartego klimatu i wzoru. To oczywiście nie jest jej minusem. Biorąc do ręki powieść, musimy po prostu nastawić się na jazdę bez trzymanki, ulice pełne nieumarłych i grupę ludzi, którzy za wszelką cenę chcą przeżyć. Schematycznie, ale bardzo fajnie.

Polecam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz