czwartek, 29 września 2016

Ian Tregillis - Mechaniczny. Wojny alchemiczne. Tom 1

Na polskim rynku wydawniczym powieści w klimatach steampunka za dużo nie uświadczymy. Dosłownie kilkanaście tytułów wydanych w ostatnich latach musi wystarczyć fanom tego niesamowitego gatunku fantastyki. Ostatnie, jakie przychodzą mi do głowy to: antologia Wolsung i dwa tomy Światów Solarnych Jana Moszczyszyna. Mało tego, miłośnicy klimatów pary i wszelkich mechanizmów z radością przyjmują nawet pokrewne steampunkowi pozycje, do których należy powieść Iana Tregillisa „Mechaniczny. Wojny alchemiczne. Tom 1”. Z clockpunkiem spotykam się pierwszy raz i już stałem się jego fanem. Najprościej mówiąc zamiast dymiących machin napędzanych silnikami parowymi otrzymujemy świat, gdzie trybiki  i mechanizmy sprzężone z alchemią, tworzą wyjątkowa wizję, chciałoby się powiedzieć, tak nowatorską. Oczywiście, po przeczytaniu powieści można odnieść wrażenie, że Tregillis nie pisze o niczym nowym, najwyżej ubiera niemal klasyczny temat znany z powieści SF w nowe szaty. Myślę tutaj np. o wspaniałym Blade Runnerze Philipa K. Dicka. O podobieństwach wspomnę poniżej. Pomimo tego odczucia, autor Mechanicznego robi to wspaniale i porywa czytelnika do świata, który stworzył. Mechaniczny to oczywiście powieść pełna przygody, akcji, szpiegów, zdrady, czasami nawet mroczna, rozgrywająca się w alternatywnej Europie, gdzie Holandia za sprawą wynalazków, jakimi są klakierzy, panuje nad światem, a przynajmniej jest najpotężniejszym państwem, stojącym na skraju wojny z Francją, która jako jedyna opiera się Królestwu Niderlandów. Cała historia ma korzenie w XVII wieku, gdy naukowiec i zegarmistrz Christiaan Huygens tworzy pierwszego klakiera, mechanizm, robota(?) , który napędzany jest mocą przekładni i alchemii. Armia klakierów wyrusza na podbój Europy i ją podbija.  Trzy wieki później rozpoczyna się właściwa akcja naszej powieści.


Jax klakier połączony jak każdy ze swoim panem za pomocą geas, niewolniczej więzi,  która wyznacza tak naprawdę jego obowiązki, zasady funkcjonowania i ustala system poddaństwa względem pana, jego rodziny, ludzi a nawet społeczeństwa, postanawia uwolnić się, zerwać dotychczasowy sposób funkcjonowania, zaznać wolności. I tutaj pierwsze i największe skojarzenie z Blade Runnerem. Grupa androidów, tak jak Jax, postanawia zerwać z dotychczasowym życiem. Chcą być wolni. I to chyba główne przesłanie powieści Mechaniczny.

Na ponad czterystu stronach autor tworzy świat wyjątkowy, na którego potrzeby zbudował nie tylko geopolityczną mapę Europy ,ale i system społeczeństwa, a nawet język klakierów, którzy porozumiewają się ze sobą a pomocą „mechanicznych emocji” – Kliknięć, cyknięć i poszczękiwań. Pomimo taśmowego tworzenia klakierów (ta sama twarz) alchemicy i konstruktorzy tworzą klasy klakierów. Zafascynowała mnie klasa Nakręcaczy (o których jest za mało moim zdaniem w powieści). Nakręcacze to budząca grozę, najbardziej tajemnicza z klas, oddani słudzy horologów i alchemików, mechaniczni centaurowie z czterema mechanicznymi rękoma, którzy nawet inaczej niż pozostali klakierzy ze sobą szczebioczą. Takich pomysłów i smaczków w powieści jest wiele.

Akcja powieści toczy się w trzech odsłonach, nie tylko Jax, ale i pastor Luuk Visser – agent i spiskowiec i wicehrabina de Laval to postaci barwne i ciekawe, choć ta ostatnia rzuca mięsem jak szewc, co może trochę zaskoczyć czytelnika, który przywykł do wysokich manier arystokracji. Wszystkie wspaniale się uzupełniają i powodują, że tak naprawdę w pewnym momencie, nie wiemy, czyje perypetie bardziej nas fascynują.

Pomimo dość drobnego druku książkę czyta się płynnie i dobrze, nie męczą także opisy  czy technologiczne "gadżety", bez nich ten świat byłby zupełnie inny, płaski.

Obowiązkowo trzeba wspomnieć o wydaniu. Książka wydana jest bardzo ładnie. Przejrzysta okładka i grafika w kolorach szarości i czerwieni. Po otwarciu książki druga strona okładki jest zdobiona, a ja zawsze zwracam uwagę na takie dodatki. Napisy na grzbiecie czytelne, chciałoby się Mechanicznego mieć w twardej oprawie, ale widocznie nie można mieć wszystkiego. Warto wspomnieć, że książka ukazała się w serii SQN IMAGINATIO. Gdy patrzę na półkę , gdzie stoją jeszcze trzy tytuły z tej serii to widać, że kwestia estetyki wydania dla wydawnictwa jest istotna i dobrze. Mam nadzieję, że z czasem kolekcja rozrośnie się jeszcze bardziej i cieszyć będzie nie tylko oczy ale i duszę, ponieważ dotychczas wydane tytuły okazały się powieściami bardzo dobrymi.

Za książkę dziękuję Wydawnictwo SQN 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz