środa, 16 lipca 2014

Coś się zaczyna, coś się kończy.

Podczas Targów Książki w Warszawie, swoja premierę miała, długo oczekiwana przez miłośników grozy, książka Stefana Dardy "BISY II".
Premiera wyczekiwana z wielkim zainteresowaniem, z kilku powodów.

- Stefan Darda zaskarbił sobie wierność polskich czytelników, dzięki wydanym wcześniej częściom Czarnego wygonu, czy rewelacyjnemu „Domowi na wyrębach”.
Na swoją popularność ciężko zapracował i to widać.
- dotychczasowe książki, nominowane były do nagrody Zajdla i Nagrody Polskiego Fandomu. Zaś "Bisy" zdobyły nagrodę Nautilusa. Jedna z ważniejszych wyróżnień dla naszych rodzimych pisarzy. Świadczy to, o popularności cyklu i klasie autora.
- Jakby nie patrzeć historia ze Starzyzny, jest najdłuższym cyklem grozy, napisanym przez polskiego autora. Kontynuacja tematyki i klimatu, oraz pozostawianie na następne tomy, nierozwiązanych zagadek powodowała, że coraz większa rzesza fanów, trzymana była niczym ryba na haczyku, która czeka na to ostatnie zacięcie.
-  Czy można powiedzieć że Darda stał się kimś na wzór prekursora polskiej grozy?
 Pewnie tak.



Dzięki roztoczańskim klimatom, jakie ożywił w naszej wyobraźni, a co za tym idzie pewnemu sposobowi pisania i postrzegania grozy, jako nie tylko powieści z kupą flaków i krwi, przyczynił się do spopularyzowania, tego cały czas, zapomnianego gatunku literatury fantastycznej.
Nagle o Roztoczu zrobiło się głośniej, także dzięki wydanym podobnym pozycjom na rynku.
- Myślę, że elementem świadczącym o popularności Stefana jest także to, że w miejskiej bibliotece w Szczecinku- gdzie mieszkam, jego książki stoją dumnie obok Mastertona czy Kinga.
O innych polskich pisarzach grozy, niestety można tam zapomnieć.
- Sam autor jest osobą bardzo medialną, nie lękającą się trudnych wyzwań i przedsięwzięć. Nie stroni od spotkań za fanami, czy to na konwentach (Miałem okazję Stefana poznać osobiście na poznańskim Pyrkonie) czy małych kameralnych spotkaniach w miejskich bibliotekach.
 - Kiedyś wspominałem, że prozą Dardy zaraziła mnie żona. Powiedziała: „Słyszałeś o nim? Zajebiście pisze”.
Największym fanem Stefana jest mój znajomy, który ma blisko 50 lat i dostał kręćka na punkcie marki „Stefan Darda”, bo tak chyba można powiedzieć.
 Stefan jest marką i nazwiskiem rozpoznawalnym. Gwarantującym najwyższą jakość.




Może przejdźmy do BISÓW II.
Bisy II są kontynuacją jedynki i rozpoczynają się po powrocie Witka i Janki do Bliżowa. Na miejscu okazuje się, że Mateusz został uprowadzony. Podejrzenia kierują się w stronę Czarnego.
W domu Bożeny Mitnik, w jednym z pokoi, Witek znajduje trzy wiszące na drewnianych krokwiach ciała.
Od tego momentu akcja rusza niczym ekspres. Stefan Darda, nie daje nam szans na odłożenie książki na bok. Witek rzucony w wir wydarzeń, spotyka w końcu Rafała i staje oko w oko, z Czarnym i jednorękim księdzem. Potępieńcy ze Starzyzny, zaczynają przechodzić do naszego wymiaru. Rozpoczyna się walka nie tylko o losy nieznanych ludzi ale przede wszystkim o spokój i bezpieczeństwo najbliższych i przyjaciół.
Witek będzie musiał stanąć na terenie objętym Klątwą Zatajenia i stoczyć ostateczną walkę.
Tak to wygąda w ekspresowym skrócie.

Stefan Darda prowadził nas przez karty swoich powieści kilka lat, przez kilka lat poznawaliśmy bohaterów, ich perypetie i tragedie. Czekaliśmy długo, aby w końcu otrzymać finałowe odpowiedzi.
Stąd takie pytanie staje się oczywistym J

OnH. Licząc datami wydań - cztery lata trwała Twoja i nasza przygoda z „Czarnym Wygonem”. Nie żal się rozstawać? 
S.D.
Z jednej strony – trochę żal, ale z drugiej – cieszę się, że już jestem po zakończeniu pracy i nie mogę się doczekać kolejnych wyzwań.
Czwarty tom „Czarnego Wygonu” był najtrudniejszy do napisania – wszak splatać i zamykać się w nim powinny wszystkie wcześniej rozpoczęte wątki, a dodatkowo zależało mi na tym, aby zakończenie było jak najbardziej spektakularne. Nie ułatwiał też pracy fakt, że konstrukcja tej powieści jest specyficzna, niejako narzucona przez „Bisy”, czyli tom trzeci. No ale to już za mną. Jestem zadowolony z efektów, teraz pozostaje czekać na opinie Czytelników. No i brać się do pisania kolejnych rzeczy.
/frg wywiadu dla Okiem na Horror/

Stefan, zawsze był przeciwnikiem eksponowania przemocy, krwi czy brutalności, w całym cyklu brakowało właśnie mocnych, wyrazistych i co tu dużo pisać krwawych opisów i sytuacji.
Cechą twórczości Stefana jest sukcesywne budowanie napięcia i klimatu, budowanie aury, która powoli tłoczy się wokół czytającego, niczym mgła wkradająca się za kołnierz.

Ku mojej radości ( o ile można cieszyć się z czytania okropieństw), nie zabrakło mocniejszych opisów w "Bisach II":

„Chwyta za lufę i jednym ciosem w bok głowy powala zakapturzoną
 postać na ziemię. Staje nad leżącym na plecach księdzem, unosi karabin 
nad głowę i uderza prosto w twarz. Za chwilę znów. Jeszcze raz, i jeszcze…
Bije równomiernie i silnie, jakby młócił cepem zboże.
Po kilku ciosach w powietrzu zaczynają fruwać krople krwi, fragmenty kości i skóry,
ale Bogdan przestaje dopiero wtedy, gdy na miejscu gdzie niedawno leżała głowa Dobrowskiego,
widać już tylko szaroczerwoną, galaretowatą breję upchniętą w wilgotny kaptur.”

 Andrzej Sapkowski  zatytułował jedno ze swoich opowiadań:"Coś się zaczyna, coś się kończy".
I my kończymy pewien etap przygody ze Stefanem Dardą. Etap wielce udany, chyba dla obu stron. Dla autora i dla nas czytelników.
 Pozostaje tylko czekać na nowe powieści i kto wie? Może na „Dom na wyrębach II”? Czego pragnę bardzo, bardzo mocno.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz